Miejski mikrovan Peugeota klasyfikowany jest w segmencie A. Jego produkcję rozpoczęto w 2005 roku. Model bazuje na prototypie o nazwie Sesame. Główną cechą charakteryzującą to autko są elektrycznie przesuwane drzwi boczne, które ułatwiają wsiadanie i wysiadanie w zatłoczonych miejscach. "1007" powstał na płycie podłogowej Peugeota 206 oraz Citroena C3. Za projekt wzięło się włoskie biuro Pininfarina. Jest to pierwszy model francuskiej marki, oznaczony podwójnym zerem w środku.
Stylizacja
Pudełkowate nadwozie może się podobać. Sylwetka jest zwarta, co ułatwia manewry w mieście. Jest to typ samochodu, w którym nie ma za dużo miejsca, dlatego sylwetka może być bardziej finezyjna, kosztem wnętrza. Przesuwane drzwi urozmaicają autko, lecz szyny nie wyglądają zbyt estetycznie. Wesoły przód auta wzbudza ogólną sympatię wśród innych kierowców.
Wnętrze
Cóż, środek jest wykonany całkiem dobrze. Wnętrze składa się z całkiem niezłych tworzyw, pozycja za kierownicą również jest w porządku. Jako dodatek, na desce rozdzielczej, oraz na boczkach drzwi są elementy wymienne - czyli, jeśli mamy wnętrze w kolorze niebieskim, możemy owe dodatki zmienić, np na czerwone. Pomysł jest super! Drążek zmiany biegów umieszczono wyżej, dzięki czemu używanie go jest bardzo wygodne. Srebrne obwódki np. dyszy nawiewów przyjemnie zdobią deskę rozdzielczą. Miejsca jest z przodu dośc dużo, natomiast tylne fotele są raczej symboliczne, nie wspominając już o bagazniku.
Podsumowanie
Jeśli szukamy auta nietuzinkowego, małego i łatwego w manewrowaniu, warto wziąść pod uwagę ofertę Peugeota. 1007 w wersji 1,4 2-Tronic kosztuje 56 400zł. Nie jest to tani samochód, lecz bardzo oryginalny a pamiętajmy - oryginalność jest dzisiaj w cenie.
Wszystko o samochodach
Znajdziecie tutaj wszystkie najświeższe nowinki, recenzje i testy aut, które już niebawem wejdą na rynek!
Szukaj na tym blogu
środa, 5 stycznia 2011
wtorek, 4 stycznia 2011
Auto za rozsądną cenę - Mitsubishi Colt
Zasada jest prosta. Szukamy uniwersalnego, nowego auta do 35 tysięcy złotych. Nie możemy decydować się na ładne, jednorazowe zapalniczki, ani drogie pseudo - luksusowe niemieckie klocki na kołach. Szukamy auta jak najwygodniejszego, pewnego, najtańszego i najlepiej wyposażonego.
Dacia? Nie, odpada, to nasze jedyne 35tyś złotych, a marka jest w sumie niesprawdzona. Odpada!
Grande Punto. Włoskie, do tego biedne wyposażenie. Zdecydowanie nie.
Polo. Nie ta cena.
Fabia. Brak wyposażenia i ten silnik to chyba żart. Japońskie pewnie odpadają, oni zawsze się cenią. Jeszcze rzućmy okiem na salon Mitsubishi. Lancer od 55 tysięcy, ASX od 70, Colt od 30...
No tak, wiedziałem, że... zaraz, 30?
Dokładniej 35 150zł. Tyle będzie nas kosztowało małe, 5 drzwiowe autko. Akurat tu nie ma się co obawiać o jakość, japońskie małe auta zawsze trzymały klasę.
Co dostajemy za nasze ciężko zarobione pieniądze? Silnik 1.1 75km z 5 biegową skrzynią biegów, podstawowe wyposażenie i w sumie ładną karoserię. Tyle zobaczyliśmy oglądając auto przez szybę salonu. Wejdźmy do środka!
Od drzwi wita nas miły pan, z chęcią opowiadając o małym aucie. Dowiadujemy się, że Colt ma łańcuch rozrządu, a nie pasek, co gwarantuje odpowiednią niezawodność. Zaglądamy pod maskę. Nie wygląda efektownie, ale to 75 koni, za tę cenę konkurencja nie oferuje nic co przekroczyłoby próg 70KM.
Zachwala ładną karoserię i wysoki prześwit, idealny na polskie drogi. Faktycznie, autko jest wyższe od konkurencji, nie da się nim wjechać na wytłuczoną, polną drogę, ale krawężników się nie boi.
Wsiadamy. Sprzedawca chwali świetny design kokpitu i jego wykonanie. Oj, tu mocno naciąga rzeczywistość! Całe wnętrze wykonane jest topornie, a plastiki są tragicznie twarde! Nawet kierownica nie ma za grosz miękkości! Za to siedzenia są wygodne, a miejsca jest bardzo dużo. Bagażnik...klops. Tu nawet sprzedawca przyznaje, że odstaje od aut tej klasy. Cóż, bagaże zawsze można wrzucić na siedzenia, tym bardziej że kanapa dzieli się 60:40 w standardzie. Skoro już o tym mowa...
Za te pieniążki dostajemy centralny zamek, 2 poduszki, półautomatyczną klimatyzację - rewelacja w tej klasie!!! Elektryczne lusterka i wspomaganie kierownicy. Niestety, radia nie ma w tej wersji, nie można też dobrać go z opcji. Pozostaje nam cieszyć się dźwiękiem silnika, mamy tylko nadzieję, że taki rzeczywiście będzie...Sprzedawca rozwiewa nasze wątpliwości oferując jazdę próbną. Jedziemy!
Autko prowadzi się nieźle, zawieszenie jest miło sprężyste, ale wysokie nadwozie reaguje nieprzyjemnie na nierówności czy podmuchy wiatru. Widoczność jest kiepska przez szerokie przednie słupki. Silnik trochę dokucza, ale dopiero na wyższych obrotach. Szkoda jednak że nie można dobrać radia. Bo auto zostało przez nas już wybrane.
Pewna marka, duża przestrzeń, niska cena i dobre wyposażenie seryjne. Jeżeli boimy się aut włoskich czy francuskich, Colt nie ma konkurencji. Jeżeli zaś nie mamy żadnych oporów, poszukajmy odpowiadającego nam Clio. Też ma niską cenę, ładny design i dobre wyposażenie, co więcej duży bagażnik i przede wszystkim dużo lepiej wykonane wnętrze.
Autor: Pafica
poniedziałek, 3 stycznia 2011
Nissan Juke - niezły joke.
Od jakiegoś czasu nie możemy odnieść się wrażeniu, że nissan upodobał sobie auta teoretycznie bez sensu. Mimo tego, takie samochody mają coraz większe grono zwolenników. Cóż, gdy spojrzymy na auta, jakie ta firma produkuje, widzimy wiele nietypowych modeli: futurystyczna Primera, kompaktowy crossover Qashqai, czy pudełkowaty Cube. Kolejną , nietypową konstrukcją jest model Juke.
Stylizacja
Autko na pewno nie jest obojętne - jedni je kochają, inni nienawidzą, lecz zdecydowanej większości bardzo się podoba. Nie dziwi nas to. Wiele elementów nadwozia jest teoretycznie bez sensu, lecz całość tworzy niebagatelny styl. Owalne reflektory w zderzaku, klosze na masce, które są widoczne z miejsca kierowcy, przerośnięte blotniki i niewielkie szyby sprawiają, że nie sposób pomylić Juke z innym samochodem. Tylne lampy w kształcie bumerangu przypominają te, ze sportowego modelu, 370 Z.
Wnętrze
Również w środku, nissan może się podobać. Mała kierownica jest bardzo poręczna, co ułatwia jazdę w mieście. Cały kokpit jest estetyczny i orgonomiczny. Ciekawym rozwiązaniem jest środkowy tunel między fotelami, który przypomina sylwetkę sportowego motocykla. Ma on pewien minus, którym jest tworzywo, które bardzo łatwo zarysować. Owy tunel, boczki drzwi i różne inne elementy są "lakierowane", np na czerwono, co uatrakcyjnia wnętrze. W wyposażeniu może znaleść się nawigacja oraz automatyczna skrzynia biegów (patrz foto). Przednie fotele są dość płytkie, lecz ich największym problemem są za krótkie siedziska, które nie podpierają całych ud. Z tyłu ilość miejsca porównywalna do aut miejskich - czyli niewiele. Najsłabszym punktem nissana jest bagażnik, który ma jedynie 251 litrów pojemności. Sytuację częściowo ratuje schowek, który znajduje się pod podłogą.
Silnik
Podstawową jednostką napędową jest odmiana benzynowa o pojemności 1.6 litra. Wadą jej jest wysokie spalanie ( w mieście ok 9 l/ 100 km) oraz głośna praca przy wyższych prędkościach. Skrzynia jest pięciobiegowa - mimo tego nie można jej zarzucić, by była ospała. Podczas startu, jak również i w czasie wyprzedzania żwawo rozpędza auto.
Podsumowanie
Nissan Juke, jak na auto tej wielkości nie jest tani. W nieźle wyposażonej wersji Acenta kosztuje 64,3 tys. zł. jednak warto zwrócić uwagę na konkurencję. Kia i Suzuki kosztują zdecydowanie mniej, natomiast Toyota jest zauważalnie droższa. Cóż, jak by nie patrzeć, i tańsi i drożsi rywale nie są tak oryginalni. Pamiętajmy, że dzisiaj oryginalność jest w cenie, dlatego Nissan śmiało może liczyć na sukces.
Stylizacja
Autko na pewno nie jest obojętne - jedni je kochają, inni nienawidzą, lecz zdecydowanej większości bardzo się podoba. Nie dziwi nas to. Wiele elementów nadwozia jest teoretycznie bez sensu, lecz całość tworzy niebagatelny styl. Owalne reflektory w zderzaku, klosze na masce, które są widoczne z miejsca kierowcy, przerośnięte blotniki i niewielkie szyby sprawiają, że nie sposób pomylić Juke z innym samochodem. Tylne lampy w kształcie bumerangu przypominają te, ze sportowego modelu, 370 Z.
Wnętrze
Również w środku, nissan może się podobać. Mała kierownica jest bardzo poręczna, co ułatwia jazdę w mieście. Cały kokpit jest estetyczny i orgonomiczny. Ciekawym rozwiązaniem jest środkowy tunel między fotelami, który przypomina sylwetkę sportowego motocykla. Ma on pewien minus, którym jest tworzywo, które bardzo łatwo zarysować. Owy tunel, boczki drzwi i różne inne elementy są "lakierowane", np na czerwono, co uatrakcyjnia wnętrze. W wyposażeniu może znaleść się nawigacja oraz automatyczna skrzynia biegów (patrz foto). Przednie fotele są dość płytkie, lecz ich największym problemem są za krótkie siedziska, które nie podpierają całych ud. Z tyłu ilość miejsca porównywalna do aut miejskich - czyli niewiele. Najsłabszym punktem nissana jest bagażnik, który ma jedynie 251 litrów pojemności. Sytuację częściowo ratuje schowek, który znajduje się pod podłogą.
Silnik
Podstawową jednostką napędową jest odmiana benzynowa o pojemności 1.6 litra. Wadą jej jest wysokie spalanie ( w mieście ok 9 l/ 100 km) oraz głośna praca przy wyższych prędkościach. Skrzynia jest pięciobiegowa - mimo tego nie można jej zarzucić, by była ospała. Podczas startu, jak również i w czasie wyprzedzania żwawo rozpędza auto.
Podsumowanie
Nissan Juke, jak na auto tej wielkości nie jest tani. W nieźle wyposażonej wersji Acenta kosztuje 64,3 tys. zł. jednak warto zwrócić uwagę na konkurencję. Kia i Suzuki kosztują zdecydowanie mniej, natomiast Toyota jest zauważalnie droższa. Cóż, jak by nie patrzeć, i tańsi i drożsi rywale nie są tak oryginalni. Pamiętajmy, że dzisiaj oryginalność jest w cenie, dlatego Nissan śmiało może liczyć na sukces.
niedziela, 2 stycznia 2011
Dealer poleca - Opel Zafira
Podczas wizyty w salolnie Opla, poprosiliśmy o aktualne dane techniczne, pakiety wyposażenia oraz cenniki oferowanych aut. Jako pierwsza zostaje przedstawiona Zafira - minivan Opla, który od czasu debiutu wciąż zdobywa nowych zwolenników. Niedługo przedstawimy pełny test tego auta, a narazie pokazujemy salonowe broszury.
P.S - Przepraszamy za jakość materiału, niestety nie odpowiadaliśmy za to, co dostaliśmy do opracowania od pracowników salonu. Za wszelkie utrudnienia przepraszamy i prosimy o wyrozumiałość ;)
sobota, 1 stycznia 2011
Nowe BMW X3 - czy odniesie sukces poprzednika?
Wprowadzenie nowego BMW X3, było już tylko kwestią czasu. Pierwsza generacja zyskała wielu zwolenników. BMW widząc wyniki sprzedaży, nie śpieszyło się specjalnie ze zmianą modelu. Jednak patrząc na design obecnych aut firmy, inżynierowie chcąc nie chcąc musieli sprostać wyzwaniu i stworzyć nowe X3 tak, by nie odbiegało stylistycznie od dzisiejszych aut bawarskiej marki.
Na samym początku rzuca nam się w oczy, nowy design, który w zarysie przypomina „twarze” innych modeli marki. Położono duży nacisk na aerodynamikę, co za skutkowało mniejszym spalaniem silnika, ale i także cichszą pracą. Pod względem wymiarów, nowy model jest o 83 mm dłuższy, 28 mm szerszy i 12 mm wyższy od obecnej generacji.
Wnętrze
Wnętrze jest eleganckie i stonowane, a przy tym bardzo praktyczne. Bardzo dobra jakość materiałów oraz świetna ergonomia sprawiają, że kierowca może się poczuć naprawdę komfortowo. Na przedniej szybie wyświetlają nam się najważniejsze informacje, związane z jazdą np. aktualna prędkość czy wskazówki GPS-u. Osoby, które lubią być cały czas w kontakcie ze światem, mogą rozważyć opcję, w której jest 8,8-calowy monitor pokładowy (ok. 10 tys. zł), który może być wykorzystywany do nawigacji, oglądania telewizji czy surfowania w Internecie. Niestety mimo zakupu takiego „ekranu”, BMW każe nam jeszcze dopłacać za różne opcje owego urządzenia, np. za odbiornik telewizyjny. Przyjemną atmosferę podczas jazdy zapewnia dwustrefowa, automatyczna klimatyzacja oraz radio BMW Business z gniazdem AUX-in (do podłączenia odtwarzacza muzycznego). Ważnym atutem auta jest bagażnik, którego pojemność wynosi 550/1600 litrów, w zależności od położenia tylnej kanapy.
Przyjemny potwór
BMW X3 na starcie będzie dostępne z dwiema jednostkami napędowymi: wysokoprężną wersją xDrive20d, oraz benzynową odmianę xDrive35i. Wybierając pierwszy silnik potencjalny nabywca ma do dyspozycji 2-litrowego, 4-cylindrowego turbodiesla rozwijającego 184 KM mocy i 380 Nm momentu obrotowego. Producent zapewnia, że sprint do „setki” wynosi 8,5 sekundy a prędkość maksymalna 210 km/h, zaś średnie spalanie - 5,6 l/100 km. Drugą opcją jest benzynowa, turbodoładowana jednostka o 6 cylindrach, oferując 306 KM mocy oraz 400 Nm momentu obrotowego. Rzędowa jednostka gwarantuje przyspieszenie do 100 km/h w zaledwie 5,7 sekundy oraz prędkość maksymalną na poziomie 245 km/h. Średnie zużycie paliwa wynosi 8,8 l/100 KM. Kolejne dwa silniki będą oferowane od kwietnia.
Bezpieczeństwo to podstawa
Cały samochód jest „naszpikowany” poduszkami powietrznymi: czołowe i boczne dla kierowcy i pasażera z przodu oraz poduszki chroniące głowę dla pasażerów z przodu i z tyłu samochodu. Nieciekawym zagraniem ze strony BMW jest dostępny za drobną (niespełna 200 zł) dopłatą, wyłącznik poduszki powietrznej dla pasażera z przodu, który jest niezbędny jeśli będziemy chcieli zamontować fotelik dziecięcy. Ta funkcja powinna być w standardzie, ponieważ występuje ona bez dopłat w wielu tańszych, niższych klasowo samochodach.
Podsumowanie
Podsumowanie
Wersja z silnikiem benzynowym to wydatek 230 tysięcy. Nie jest to mała kwota, biorąc pod uwagę fakt, że poprzednia generacja z podobną jednostką napędową była o 80 tyś. tańsza. Jednak X3, jak wcześniej wspomniałem ma rzeszę zwolenników i nawet mimo wyższej ceny, powinno odnieść założony sukces.
piątek, 31 grudnia 2010
Tata Indicia Vista - czy indyjskie znaczy dobre?
Model Indica Vista ma przekonać klientów, że indyjskie auta są dużo lepsze niż, opinia o nich. Obserwując historię indyjskiej motoryzacji jest to niemalże niemożliwe - jednakże Tata, wprowadzając swój nowy model idzie w dobrym kierunku.
Pierwsze wrażenie
Nie ma co ukrywać - jazda autem indyjskiej marki nie jest szczytem marzeń. Dużo chętniej czułbym się prowadząc samochód jakiegoś bardziej znanego producenta. Ale jak to mówią: służba nie drużba.
Stylistyka
Patrząc na poprzednika, projektowanego w latach 90-tych obecny model prezentuje się dużo lepiej. Sylwetka nie odbiega już od aut europejskich, dlatego auto jest dużo bardziej milsze dla oka niż poprzednik. Obła, nieco "napompowana" sylwetka sprawia wrażenie, że samochód wydaje się większy niż jest w rzeczywistości. Przednie reflektory są zaprojektowane dużo "drapieżniej" niż tylne. Jest to pewien element, który ma wyróżnić auto z tłumu.
Wnętrze
Przyszedł czas na ocenę wnętrza. Jako, że niechętnie podchodziłem do tego testu, postanowiłem najpierw zająć miejsce na tylnej kanapie. Tutaj auto nie ma się czego wstydzić - miejsca jest naprawdę dużo, osoba o wzroście 190 cm zasiądzie tu całkiem komfortowo. Jednak pozycja za kierownicą jest dziwna - zmusza kierowcę, do jazdy z podkulonymi nogami. Nie jest to zbyt przyjemne. Jeśli ocenić same fotele, to są naprawdę dobre - jak w aucie o połowę droższym. Tablica przyrządów jest kierowana pod europejskie gusta - no cóż, projekt jednym może się podobać, innym nie. Jeśli brać pod uwagę , że to klasa cenowa do 30 tyś. zł. to jakość plastików jest całkiem niezła. Największym atutem Taty jest poziom wyposażenia - w standardzie mamy 4 el. szyby oraz manualną klimatyzację. To naprawdę duży atut. Jak na razie jest nieźle!
Zachowanie na drodze
Zawieszenie jest tu zestrojone bardzo komfortowo. Auto dobrze trzyma się drogi, dość łatwo się prowadzi. Dobry efekt psują osiągi i kultura pracy silnika. Podczas wyprzedzania trzeba być bardzo ostrożnym, następuje zmienna praca silnika, a przy wyższych prędkościach dochodzą niepokojące odgłosy ze skrzyni biegów. Również spalanie jest wyższe, niż obiecuje producent - test wykazał, że Vista spala 7,5 l/100 km a nie zakładane 6 l.
Podsumowanie
Cóż chcąc niechcąc muszę powiedzieć, że indyjski "wynalazek" pozytywnie mnie zaskoczył. Oczywiście jest jeszcze bardzo dużo różnych elementów, które trzeba jak najszybciej poprawić, lecz autko w swojej cenie oferuje potencjalnemu nabywcy wiele atutów: obszerne wnętrze, oraz rozsądny poziom wyposażenia przy niskiej cenie. Jeśli Tata poprawi jednostkę napędową, to samochód może stanowić równorzędną alternatywę dla np. Dacii Sandero.
Pierwsze wrażenie
Nie ma co ukrywać - jazda autem indyjskiej marki nie jest szczytem marzeń. Dużo chętniej czułbym się prowadząc samochód jakiegoś bardziej znanego producenta. Ale jak to mówią: służba nie drużba.
Stylistyka
Patrząc na poprzednika, projektowanego w latach 90-tych obecny model prezentuje się dużo lepiej. Sylwetka nie odbiega już od aut europejskich, dlatego auto jest dużo bardziej milsze dla oka niż poprzednik. Obła, nieco "napompowana" sylwetka sprawia wrażenie, że samochód wydaje się większy niż jest w rzeczywistości. Przednie reflektory są zaprojektowane dużo "drapieżniej" niż tylne. Jest to pewien element, który ma wyróżnić auto z tłumu.
Wnętrze
Przyszedł czas na ocenę wnętrza. Jako, że niechętnie podchodziłem do tego testu, postanowiłem najpierw zająć miejsce na tylnej kanapie. Tutaj auto nie ma się czego wstydzić - miejsca jest naprawdę dużo, osoba o wzroście 190 cm zasiądzie tu całkiem komfortowo. Jednak pozycja za kierownicą jest dziwna - zmusza kierowcę, do jazdy z podkulonymi nogami. Nie jest to zbyt przyjemne. Jeśli ocenić same fotele, to są naprawdę dobre - jak w aucie o połowę droższym. Tablica przyrządów jest kierowana pod europejskie gusta - no cóż, projekt jednym może się podobać, innym nie. Jeśli brać pod uwagę , że to klasa cenowa do 30 tyś. zł. to jakość plastików jest całkiem niezła. Największym atutem Taty jest poziom wyposażenia - w standardzie mamy 4 el. szyby oraz manualną klimatyzację. To naprawdę duży atut. Jak na razie jest nieźle!
Zachowanie na drodze
Zawieszenie jest tu zestrojone bardzo komfortowo. Auto dobrze trzyma się drogi, dość łatwo się prowadzi. Dobry efekt psują osiągi i kultura pracy silnika. Podczas wyprzedzania trzeba być bardzo ostrożnym, następuje zmienna praca silnika, a przy wyższych prędkościach dochodzą niepokojące odgłosy ze skrzyni biegów. Również spalanie jest wyższe, niż obiecuje producent - test wykazał, że Vista spala 7,5 l/100 km a nie zakładane 6 l.
Podsumowanie
Cóż chcąc niechcąc muszę powiedzieć, że indyjski "wynalazek" pozytywnie mnie zaskoczył. Oczywiście jest jeszcze bardzo dużo różnych elementów, które trzeba jak najszybciej poprawić, lecz autko w swojej cenie oferuje potencjalnemu nabywcy wiele atutów: obszerne wnętrze, oraz rozsądny poziom wyposażenia przy niskiej cenie. Jeśli Tata poprawi jednostkę napędową, to samochód może stanowić równorzędną alternatywę dla np. Dacii Sandero.
środa, 29 grudnia 2010
Audi R8 V10 GT - Prawdziwy Demon
Po homologowanym przez FIA modelu R8 GT3 mogliśmy spodziewać się tylko jednego: prawdziwej ekstremalnej wersji "cywilnej" Dlatego powstała wersja GT, w limitowanej serii 333 sztuk.
Auto w wersji podstawowej kosztuje 709 740 zł. GT kosztuje prawie 200 tysięcy więcej. Czy wszelkie modyfikacje są warte takiej ceny? Sprawdźmy to.
Dieta odchudzająca
Chcąc stworzyć maksymalnie ekstremalny model, należało "zrzucić" zbędę kilogramy. Tak więc znajdziemy wiele elementów z włókna węglowego, np. tarcze hamulcowe karbonowo - ceramiczne. Również tył auta jest niemal w całości wykonany z karbonu. Elementy aluminiowe zostały również "odchudzone", dlatego są teraz o połowę cieńsze. Zrezygnowano z wygłuszenia kabiny, pokrywę silnika zastąpiono lżejszą, plastikową. Podłoga również została wycieniowana. Jako ciekawostka, warto wiedzieć, że na samej wykładzinie podłogowej zaoszczędzono 7.9 kg!
Zwiększenie mocy
Dobrze nam znany silnik o mocy 525 KM został jeszcze bardziej "podkręcony" na 560 KM! Również zadbano o moment obrotowy, który wzrósł o 10 Nm i wynosi teraz 540 Nm. Przez wyeliminowanie wygłuszenia, ryk silnika jest diabelski! Skrzynia także uległa zmianie: tzn w opcji nadal mamy zautomatyzowaną przekładnię R tronic, lecz łopatki zostały powiększone, by w manualnym trybie było nam łatwiej opanować zmianę biegu.
Król hamowania
Podczas testu hamowania przy prędkości 100 km/ h wyniki są rewelacyjne: 31,5 m na zimno i 30,9 m na gorąco. Lekki niedosyt można odczuć, gdy spojrzymy na wyniki testu przyśpieszenia. 560 KM auto do "setki" rozpędza się w 3,6 s. Wynik wydaje się bardzo dobry, lecz GT ma przecież napęd na 4 koła! Rezultat w moim odczuciu powinien być troszkę lepszy.
Prawdziwy Smok
Jeżdżąc autem sportowym, można wybaczyć jego większe zapotrzebowanie na paliwo. Lecz widząc wynik Audi ekolodzy mogą dostać zawału! Średni wynik podczas testu wyniósł 16,6 l/ 100 km. Mimo wszystko inżynierowie powinni się pod tym względem bardziej postarać.
Żywioł auta
Niewątpliwie R8 najlepiej czuje się na torze. Zachwyca jego układ jezdny, hamulcowy i kierowniczy. Przy dodaniu opcjonalnych, wyścigowych kół za 25 570 zł (Pirelli - Semi - slicks 235/35 R19 z przodu i 305/30 R19 z tyłu), samochód prowadzi się jak marzenie! Dzięki zawieszeniu i ogumieniu auto wybaczy drobne błędy kierującego. Jednak w praktyce trudno je popełnić. Przy wyjściu z łuku Audi wykazuje leką podsterowność, na prostej jest łatwe do opanowania, a gdy wchodzimy w zakręt, GT delikatnie zarzuca "tyłkiem".
Podsumowanie
Audi R8 V10 GT tak naprawdę powstał z myślą o torze wyścigowym - i rzeczywiście tam auto czuje się najlepiej. Nie jest jednak aż tak ekstremalne, jak np. Lamborghini Gallardo Superlleggera. Jeśli ktoś myśli o jazdach na torze, nie będzie zawiedziony, lecz różnica 200 tyś zł z wersją podstawową jest wręcz ogromna, dlatego potencjalny nabywca powinien bardziej być przychylny tańszej alternatywie.
Auto w wersji podstawowej kosztuje 709 740 zł. GT kosztuje prawie 200 tysięcy więcej. Czy wszelkie modyfikacje są warte takiej ceny? Sprawdźmy to.
Dieta odchudzająca
Chcąc stworzyć maksymalnie ekstremalny model, należało "zrzucić" zbędę kilogramy. Tak więc znajdziemy wiele elementów z włókna węglowego, np. tarcze hamulcowe karbonowo - ceramiczne. Również tył auta jest niemal w całości wykonany z karbonu. Elementy aluminiowe zostały również "odchudzone", dlatego są teraz o połowę cieńsze. Zrezygnowano z wygłuszenia kabiny, pokrywę silnika zastąpiono lżejszą, plastikową. Podłoga również została wycieniowana. Jako ciekawostka, warto wiedzieć, że na samej wykładzinie podłogowej zaoszczędzono 7.9 kg!
Zwiększenie mocy
Dobrze nam znany silnik o mocy 525 KM został jeszcze bardziej "podkręcony" na 560 KM! Również zadbano o moment obrotowy, który wzrósł o 10 Nm i wynosi teraz 540 Nm. Przez wyeliminowanie wygłuszenia, ryk silnika jest diabelski! Skrzynia także uległa zmianie: tzn w opcji nadal mamy zautomatyzowaną przekładnię R tronic, lecz łopatki zostały powiększone, by w manualnym trybie było nam łatwiej opanować zmianę biegu.
Król hamowania
Podczas testu hamowania przy prędkości 100 km/ h wyniki są rewelacyjne: 31,5 m na zimno i 30,9 m na gorąco. Lekki niedosyt można odczuć, gdy spojrzymy na wyniki testu przyśpieszenia. 560 KM auto do "setki" rozpędza się w 3,6 s. Wynik wydaje się bardzo dobry, lecz GT ma przecież napęd na 4 koła! Rezultat w moim odczuciu powinien być troszkę lepszy.
Prawdziwy Smok
Jeżdżąc autem sportowym, można wybaczyć jego większe zapotrzebowanie na paliwo. Lecz widząc wynik Audi ekolodzy mogą dostać zawału! Średni wynik podczas testu wyniósł 16,6 l/ 100 km. Mimo wszystko inżynierowie powinni się pod tym względem bardziej postarać.
Żywioł auta
Niewątpliwie R8 najlepiej czuje się na torze. Zachwyca jego układ jezdny, hamulcowy i kierowniczy. Przy dodaniu opcjonalnych, wyścigowych kół za 25 570 zł (Pirelli - Semi - slicks 235/35 R19 z przodu i 305/30 R19 z tyłu), samochód prowadzi się jak marzenie! Dzięki zawieszeniu i ogumieniu auto wybaczy drobne błędy kierującego. Jednak w praktyce trudno je popełnić. Przy wyjściu z łuku Audi wykazuje leką podsterowność, na prostej jest łatwe do opanowania, a gdy wchodzimy w zakręt, GT delikatnie zarzuca "tyłkiem".
Podsumowanie
Audi R8 V10 GT tak naprawdę powstał z myślą o torze wyścigowym - i rzeczywiście tam auto czuje się najlepiej. Nie jest jednak aż tak ekstremalne, jak np. Lamborghini Gallardo Superlleggera. Jeśli ktoś myśli o jazdach na torze, nie będzie zawiedziony, lecz różnica 200 tyś zł z wersją podstawową jest wręcz ogromna, dlatego potencjalny nabywca powinien bardziej być przychylny tańszej alternatywie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)